Decyzja o wyjeździe zapadła już na samym początku roku. Szukaliśmy miejsca aby się zrelaksować i odpocząć od codzienności – tydzień na wyspie, kierunek Kos. Głównymi wyznacznikami miejsca pobytu miały być piaszczyste plaże, duży ogród i hotel z udogodnieniami dla rodziców z dziećmi. Nasza wycieczka nie była objazdówką lecz typowym „leżing, plażning i smażing” 🙂 Po wymienieniu warunków w biurze podróży lista znacznie się zawęziła. Większość przyzwoitych hoteli była łysa – łysa pod względem zieleni gdyż wszystkie nowo powstałe hotele nie posiadały jeszcze bujnej roślinności a w upał 30C dobrze mieć choć drzewko do schowania się przed palącym słońcem. Nasz był idealnym wyborem. Oczywiście jeżeli planujesz typowy wypoczynek z rodziną a nie imprezy do rana bo większość klientów hotelu to byli albo emeryci albo rodzinny z dziećmi. I wiecie co, odnaleźliśmy się idealnie 😛 Hotel czysty z pysznym jedzeniem i oczywiście z atrakcjami dla najmłodszych.
Z pokoju do plaży mieliśmy 3 minuty. Przemieszczaniu z basenu na plaże i z powrotem nie było końca. Mała M. była zachwycona morzem i tonami piasku który służył przy prawie każdej zabawie.
Spędziliśmy tam cały tydzień i jeden dzień /nie wiem czy powinniśmy narzekać ale biuro na E. nie popisało się gdyż wylot był następnego dnia po skończonej dobie hotelowej i Ci którzy nie wykupili na miejscu dodatkowego noclegu tułali się przez ponad 12 godzin po hotelu/. Na wyspę wrócilibyśmy z miłą chęcią i na pewno do tego samego hotelu /klik/.
Aby nie okazać się typowymi pasibrzuchami / bo jedliśmy non stop/ i móc opowiedzieć chociażby cokolwiek z naszego pobytu w Grecji wypożyczyliśmy auto i odwiedziliśmy główną miejscowość na wyspie Kos – miasto Kos 🙂
Ku naszemu zaskoczeniu, gdyż wyspa pomijając kurorty i większe miasta wyglądała bardzo biednie, miasteczko było piękne i z klimatem. Tułając się po jego uliczkach i zakamarkach podziwialiśmy jego uroki. A jedzenie… magia! Greckie potrawy zaliczamy do jednych z naszych ulubionych. Kilka fotek znajdziecie poniżej.
Ze względu na to, że na wycieczkę wybraliśmy się z dziadkami i jedną z cioć małej M. można było naprawdę wypocząć. Każdy po troszku zajmował się naszym urwisem, więc znaleźliśmy troszkę czasu dla siebie. Pomijając 2 kg i kilka centymetrów w obwodzie było cudownie. Zdecydowanie polecamy tego typu wyjazdy i już planujemy nasz kolejny choć nieco odległy w czasie wypad.
Teraz czekamy jeszcze na szafiarski wpis! Lifestyle blog 🙂