Znasz to uczucie kiedy wracasz po pracy styrana/y i myślisz tylko o tym aby 'walnąć się na kanapę’ i już nic więcej nie robić? Ja znam i to bardzo dobrze, założę się że Wy też na bank znacie to uczucie 😉 Ale cóż zrobić skoro obiad sam się nie ugotuje, a chata sama nie ogarnie… Tak więc o to, aby udowodnić Wam, że wyjątki są potwierdzeniem reguły przedstawiam Wam Maćka – on naprawdę gotuje mi obiady 😀 Tak teraz to jest moment w którym możecie zagryzać usta i zacząć mi zazdrościć – on mnie po prostu rozpieszcza 😀 Spytacie co zrobić aby Wasz facet też tak robił? Proste – załóż bloga i łechtaj jego ego takimi wpisami jak ten wyżej ;P A teraz na poważnie, która z Was też tak ma? Pochwalcie się! 😉 A przepis na to przepysznie domowe chilli przedstawi Wam Maciek 🙂
Składniki na domowe chilli:
- 0,5 kg mielonej wołowiny (my używamy gulaszowej)
- 200 gram cienko krojonego, wędzonego boczku
- 1 duża cebula
- 2-3 ząbki czosnku
- 1 łyżka kminu rzymskiego (kuminu)
- 1 łyżeczka suszonego oregano
- 1 łyżeczka proszkowanego chilli
- 1 papryczka chilli
- 1 puszka pomidorów krojonych
- 1 puszka czerwonej fasoli
- 0,5 l bulionu wołowego (w ostateczności może być z kostki)
- sól
Już mnie żona wychwaliła pod niebiosa 😉 pewnie coś chce, ale póki co nic nie mówi 😉
Zaczynamy od pokrojenia boczku oraz cebuli w kostkę, ząbki czosnku kroimy na plasterki.
Do dużego garnka wrzucamy boczek i wytapiamy z niego tłuszcz potrwa to około 5 minut ( nie martwcie się jak będzie przywierał, później i tak wszystko odejdzie od dna), do wytopionego boczku dorzucamy cebulę wraz z czosnkiem i smażymy aż cebula zmięknie.
Dodajemy roztarty w moździerzu kmin rzymski, oregano oraz proszkowane chilli i smażymy przez minutę. Do boczku z cebulą dodajemy mieloną wołowinę i smażymy około 10 minut (aż mięso przestanie być surowe).
Dodajemy pomidory wraz z zalewą i często mieszając smażymy przez 5 minut. Na sam koniec dodajemy papryczkę chilli pokrojoną w plasterki ( w zależności jak ostre dania lubimy może być z pestkami bądź bez), oraz odcedzoną fasolę.
Całość gotujemy przez godzinkę dolewając co jakiś czas odrobinę bulionu (dodajemy gdy widzimy że chilli zaczyna mocno gęstnieć), i co jakiś czas mieszamy.
Chilli najlepsze jest następnego dnia. Podajemy z ryżem, w tortilli, z nachosami, bądź samo, dla smaku możemy dodać łyżeczkę kwaśnej śmietany na każdą nałożoną porcję.
Pychotka..
Każdy mąż po takim tytule yyy na rekach by nosił
Mój monsz (tak potocznie mówimy) też Nam gotuje! Zawsze w niedzielę!
Pozdrawiam
no ja myślę, że by nosił 😉
Wszystko mi się w tym przepisie bardzo podoba z wyjątkiem papryczki oraz proszku chili 🙂
zawsze można zrobić wersję bez 🙂
Tylko trzeba zmienić nazwę dania 😉
Mój jeszcze nie mąż też mi gotuje obiady. W sumie, gotuje zdecydowanie więcej niż ja 😉 Tylko cholera jedna zmywać potem nie chce 😉
Pysznie to danie wygląda, akurat przyjemnie rozgrzewające idealnie się spisze w taką pogodę 🙂