W odpowiedzi na liczne prośby i sugestie, nareszcie jest chwila na szybki wpisik z jednej z ciekawszych części naszej wycieczki. Centrum Nowego Jorku – Manhattan – jeden pełny dzień spędzony na tułaczce po tym niesamowitym mieście, a i tak dotarliśmy tylko do połowy. Gwar przechodniów, szum przejeżdżających aut i ten niesamowicie intensywny zapach jedzenia unoszący się w każdym zakamarku tych ulic. Wyspa sławnych i bogatych. Światowe centrum turystyczne położone na wschodnim wybrzeżu – albo to kochasz albo nienawidzisz. Nawiązując do powiedzenia, że 'przeciwieństwa się przyciągają’ jesteśmy jako małżeństwo dobitnym tego przykładem. Ja kochająca duże miasta, On rozpaczliwie szukający odpoczynku na łonie natury. Manhattan przekonał do siebie nawet mojego M. Betonowa dżungla ale z klimatem – specyficznym klimatem. Wycieczkę rozpoczęliśmy od downtown zwiedzając miejsce pamięci ofiar WTC. Podążając za zapachem ulicznych budek bez wahania wybraliśmy idealne miejsce na słynne nowojorskie hot-dogi /pamiętajcie – im dłuższa kolejka tym smaczniejsze i świeższe jedzenie/.Wędrując w górę słynnym Broadwayem mijaliśmy kolejne znane sklepy i restauracje. Na długo oczekiwanym lunchu wylądowaliśmy w Little Italy dzielnicy z licznymi włoskimi knajpkami i restauracjami wybierając w ciemno sympatyczną knajpkę Pomodoro na rogu ulic Spring i Mulberry. Zaskoczeniu nie było końca. Pychota inaczej ująć nie można. Pomimo skromnego wystroju i prostych dekoracji restauracyjka niesamowicie nas urzekła. Zdecydowanie polecamy makaron carbonara i zupę z homarem po których mieliśmy ochotę wylizywać talerze do ostatniej kropelki. Z resztą co będę Wam tu opisywać, sami zobaczcie!!!
new york w sercu czerwonego jabłka
Super fotki!!!!! Nowojorskie hot dogi……..yummmmmy
NY.mega foty…mam nadzieje ze wreszcie kiedys tam dotre hihi